Na polu, czyli zapiski z niczego.
Przez chwilę mieliśmy zimę. Śnieg ledwie przykrył trawę i opadłe liście, ale cieszył i tak. Zaroiło się od zaprzęgów saneczkowych wożących bomble w wieku wszelakim. Rozbraja mnie widok miniaturowych ludzików z czerwonymi pysiami, unieruchomionych w grubych kombinezonach. Tak samo widok ich zasapanych, pełnych poświęcenia rodziców :)
Grudniowa zapaść raczej się ulotniła, ale coraz bardziej wciąga mnie realizacja najbardziej nierealnego (jak na mnie) scenariusza, na jaki kiedykolwiek wpadłam. Sama nie jestem pewna dokąd mnie ten pociąg zawiezie, jedno jest pewne - jadę!
Ale wychodzę się przewietrzyć, a jakże - tyle że z mniejszym polotem. Najczęściej wydeptuję bliskie mi ścieżki. Zdjęć robię mało, pewnie przez temperaturę. Z myślą o tym kupiłam trzy pary różnych rękawiczek, przystosowanych do używania smartfona. Tere fere, działają albo i nie. Jedne mi się chyba całkiem wytarły, bo nie współpracują. Poza tym w dłonie zawsze mi zimno i muszę mieć minimum 2 pary - cieńsze pod spód i grube, z jednym palcem. Drastycznie ograniczyło to ilość zdjęć przynoszonych ze spacerów - z kilkuset do maksymalnie czterdziestu. Nie mam czym spamować.
Wiewiórki mają się u nas dobrze przez cały rok, dokarmiane przez okolicznych mieszkańców. Niektóre przybiegają pod same stopy i czekają na małe co nieco. Dostają orzeszka i tyle ich widziałeś.
Jak totalnie nie mam weny, to idę na forty po sąsiedzku (moje są w remoncie!). Na alejkach wokół lasku sporo spacerowiczów, ale na teren samych bunkrów mało kto zagląda. Tam sobie lubię głębiej wejść i poudawać, że jestem na poważnej wyprawie. To tylko mały park między jednym a drugim osiedlem, ale przy odpowiednim nastawieniu można się przenieść w alternatywną rzeczywistość.
Już się nie boję wchodzić w ciemne poterny prowadzące przez kolejne "warstwy" bunkra.
Zewnętrzny pierścień to koszary szyjowe - tym razem kłódka na drzwiach jest zerwana i mogę zajrzeć do środka.
A kuku!
Wychodzę na światło dzienne pomiędzy koszarami:
a schronem głównym:
Druga poterna, wychodząca na kaponierę, jest o wiele ciekawsza, bo prowadzi lekko w górę po schodach. Gdy zwiedzałam ten fort po raz pierwszy jakieś cztery lat temu (zdaje mi się że i wpis był!), to bardzo bałam się do niej wejść. W rzeczywistości jest tu o wiele ciemniej, niż to widać na zdjęciach.
Prawie u celu - brama kaponiery.
Rzut oka przez obie poterny.
Za kaponierą znajduje się pierścień małych bunkrów, pewnie schrony artyleryjskie albo magazyny - nie pamiętam już.
W lecie rośnie tu gąszcz pokrzyw co najmniej do pasa. Pamiętam swoją pierwszą wizytę - czułam się jak w amazońskiej dżungli :D Wtedy wyłaniające się z zarośli mury robiły wrażenie chaotycznie rozrzuconych klocków. Zimą jest mniej dziko i nie tak klimatycznie, ale za to można lepiej poznać cały kompleks i wyobrazić sobie jego przemyślnie zaprojektowany rzut - poszczególne pierścienie i schrony.
Nie wszystkie pokrzywy wymroziło ;)
Po "dachu" bunkra też można spacerować - tutaj stoję na wale przykrywającym koszary i patrzę na schron główny.
Chociaż budowlę można obejść bokami, to zimne mury opuszczam ponownie przechodząc przez poterny. Nie chcę stracić kruchej przyjaźni nawiązanej z mieszkającymi tu cieniami... mogłabym zapomnieć, że nie trzeba się ich bać.
To miejsce daje mi odrobinę dreszczyku, bo każda wizyta jest inna. Trzeba się nieco wykazać inicjatywą - gdzie i którędy wejść, co sobie odpuścić. Przeszkody zmieniają się w zależności od pory roku i pogody.
Gdy zaś jestem w trybie totalnego zombie, to idę na stare lotnisko w Czyżynach. Pokonanie dwóch zachowanych odcinków pasa startowego w obie strony to jakieś 5 tysięcy kroków. Można zapętlić autopilota i totalnie odjechać myślami.
Pusto, jak w mojej głowie czasami ;)
uczmy się od Wiewiórki: świadomości swoich potrzeb i ich bezpretensjonalnego egzekwowania 🐿
PS:
ale z Ciebie odważna dziewczyna!
w życiu bym sama nie weszła w te bunkry; tfu tfu przez lewe ramię, nawet wisielca tam widzę.
ale nie będę Cię przecież nastawiać,
widać, że jesteś tam już oswojona i mile widziana, a ziomale i ich cienie Cię tam akceptują.
💚
a za nowym pulsującym pod skronią projektem- stale trzymam kciuki!
go wadera! go vegan! 😋
No pacz, a mnie się sopel skojarzył z korzeniem mandragory! Chociaż teraz to i ja widzę wisielca :D
PS: te wiewiórki trochę są jak koty, co nie?
PS2: Dziękuję za kciuki 😘
dla niewinnego wszystko jest niewinne :D
Świetne zdjęcia! Bardzo lubię zwiedzać tego typu miejsca, ale napewno nie sama 😅 zazwyczaj z mężem robimy sobie takie wycieczki, w naszych okolicach też bunkrów nie brakuje 🙂 ale nie tylko! Bo i zamki, ruiny. Nawet nasza 5-latka chętnie z nami jeździ i spaceruje.
Dziękuję :) Podobne forty mam dosłownie pod blokiem i biegałam po nich od dziecka, więc jestem oswojona z takimi klimatami.
W jakim rejonie mieszkasz, jeśli mogę zapytać? Jestem ciekawa, czy coś udało mi się odwiedzić w pobliżu :)
Województwo świętokrzyskie 🙂
Oooo to przepiękne okolice! Trochę jeździłam w zeszłym roku po Ponidziu bez większego celu, ot żeby popatrzeć :) Ale parę punktów też zaliczyłam - Stradów, Szydłów, zamek w Ujeździe, rezerwat Góry Pieprzowe... to tak na szybko co pamiętam :)
Niezła z Ciebie wędrowniczka!! Chciała bym się móc pochwalić taką ilością odwiedzanych miejsc 😅 liczę na to, że znów będziemy mieli trochę wolnego czasu na wycieczki ❤️