Sumardagurinn fyrsti czyli pierwszy dzień lata
Z tą wiosną to była nieprawda. Okazuje się, że na Islandii są tylko dwie pory roku - lato i zima. Pierwszy dzień lata świętuje się we czwartek następujący po 18 kwietnia - w tym roku był to 25 kwietnia. Świętuje się dosłownie (od 1921 roku), bo jest to dzień wolny od pracy. I teraz prawdziwa niespodzianka - od czwartku pogoda rzeczywiście jest niemal letnia, 6-8 stopni na plusie i słońce - prawdziwe szaleństwo! Tydzień temu przyszedł sztorm i ulewne deszcze, które stopiły prawie cały śnieg w niższych partiach terenu. Właśnie wtedy pojechaliśmy z kolegą do Rejkjawiku, żeby kupić samochód. Mieliśmy umówionych 5 spotkań i udało się! Nasze auto jest nieco zmęczone życiem - lekko obite, tu i ówdzie rdza go podgryza - ale stan jest bardzo dobry jak na rocznik 2006. Tak orzekł mechanik, do którego zajechaliśmy na drugi dzień. W dniu zakupu kolega sprawdzał samochody jak potrafił najlepiej, a ja tylko udawałam, że się znam - nigdy nie miałam własnego! Na razie zrzuciliśmy się we trójkę, ale w papierach jest mój i docelowo spłacę go, gdy współpracownicy wyjadą do Polski po sezonie. To ogromny krok, bo wreszcie zyskałam swobodę w zwiedzaniu wyspy. Mieliśmy wprawdzie auto służbowe, ale tylko dwuosobowe, do tego na czerwonej tablicy, czyli z ograniczeniem użytkowania.
Tak się wszystko zbiegło - samochód, wolne i piękna pogoda, więc gdy nadszedł czwartek, to wyrwałam w teren na cały dzień. Pierwsze co zrobiłam, to przejechałam drogę do Stykkishólmur zatrzymując się na wszystkich możliwych punktach widokowych, które do tej pory tylko mijałam w drodze na zakupy. Nareszcie!
Droga do Stykkishólmur jest niezwykle malownicza - góry wysokie i niskie, dwa małe fiordy i pole lawy... Dlatego co chwilę jest jakiś mały parking lub choćby zatoczka.
Na drugim przystanku znalazłam plażę idealną na morsowanie. Jest nieco ukryta, bo trzeba przejść pod mostem by na nią trafić.
Do tej pory weszłam do zimnej wody tylko raz, ale może ta miejscówka mnie zmobilizuje 😅
Na pole lawy miałam oko odkąd przyjechałam. Pierwszy raz ujrzałam je spowite gęstą mgłą i jednocześnie oświetlone słońcem, którego promienie jakimś sposobem przedostawały się tu i ówdzie. Byłam dosłownie oczarowana i od tamtej pory jest to chyba mój ulubiony odcinek trasy.
Parkujemy pod rekinkiem i idziemy na spacer wzdłuż drogi, która przecina pole.
Nie wchodziłam głębiej, bo rumowisko nie nadaje się na piesze wędrówki.
A to jeden z pobliskich kraterów, współtwórca tego bałaganu.
Parę kilometrów dalej rozwidlenie dróg - w prawo na Reykjavik, prosto do Stykkishólmur. Stanęłam w zatoczce, która robi też za przystanek autobusowy pośrodku niczego. Autobus kursuje co drugi dzień rano i wieczorem, więc mogłam spokojnie zaparkować.
Gdy wracaliśmy tydzień temu z nowym samochodem, to w tym miejscu rozciągało się olbrzymie rozlewisko. Wynik całodniowych opadów i temperatury, która w ciągu doby stopiła większość śniegu w okolicznych górach. Nasyp drogowy ma około dwóch metrów w najniższym punkcie, a i tak woda wdarła się na drogę - przejechaliśmy w ostatniej chwili, bo już godzinę później zamknięto trasę. Widok był apokaliptyczny - hulał sztorm, siekło deszczem, a na rozlewisku szalały prawdziwe fale. Widoczność była znikoma i na początku myślałam, że to długie, żółte trawy targane wiatrem falują po obu stronach samochodu.
Droga na Reykjavik i pozostałości po potopie.
Potem było kilka pomniejszych przystanków, lecz ulubieńcem dnia zostało Stykkishólmur i pierwsze w tym roku fish&chips w porcie. Najpewniejszy znak, że lato się zaczęło!
W mieście zostałam na spacerze, ale o tym kiedy indziej, bo strasznie dużo opowiadania. Wracając do domu zrobiłam jeszcze małe rozpoznanie cypelka po drugiej stronie fiordu, nad którym leży moje miasteczko. Od zeszłego lata korciło mnie, żeby tu zajrzeć. Boskie miejsce!
Lasy 😁
Dużo wody oczywiście...
I widok na góry po drugiej stronie fjordu.
A pod górami dom. Szczęście, że tu lawiny nie schodzą.
Mój pierwszy samochód 🙂
20:30, ale do zachodu jeszcze trochę brakuje.
Już teraz dzień jest bardzo długi i noc nie jest w 100% czarna - sezon na zorze się kończy. Kilka dni temu złapałam taką delikatną, w pół do pierwszej w nocy.
Każde z odwiedzonych miejsc okazuje się bazą do kolejnych eksploracji. Znalazłam wiele nieoficjalnych tras w okolicy w apce wikiloc, zapisanych głównie przez Islandczyków. Na razie zajęłam się ostatnim punktem czwartkowej wycieczki, czyli cypelkiem. Wróciłam tam w piątek i niemal zdobyłam swój pierwszy szczyt. Niemal, bo ostatni fragment szlaku był bardzo stromy i nikł pod śnieżnym nawisem. Wystarczyłoby potknięcie, by się solidnie sturlać, nawet ze skutkiem ostatecznym. Stopnieje śnieg, znajdę towarzystwo i spróbuję znowu. Bardzo się cieszę na to lato!
Congratulations, your post has been added to Pinmapple! 🎉🥳🍍
Did you know you have your own profile map?
And every post has their own map too!
Want to have your post on the map too?
Pięknie tam u Ciebie ale dla mnie jednak za zimno 😉 Będę więc podziwiać Twoje zdjęcia i dzielić z Tobą emocje 💚
Ale to auto! Gratuluję z całego serca 💚
Siedzisz?
Ja też jestem na etapie zakupu starego auta. Przypadek? Nie sądzę 🌹
Skoro Ty dałaś radę, dam i ja. Teraz jestem tego pewna, znaczy muszę.
Jest tylko jedna "mała" różnica - Ty masz aż cały pas dla siebie 😉🤣
Buziaki Kochana 😘🥰❤️
Woooow, tak jest! Działaj Kochana, oczywiście, że dasz radę ❤️
Trzymam kciuki za udane zakupy i czekam na wrażenia 😊 Uściski!
@tipu curate 3
@sarmaticus popraw proszę literówkę, to może jeszcze zdąży podbić :)
Upvoted 👌 (Mana: 45/75) Liquid rewards.