Styczniowe, acz nie zimowe Beskidy. Dzień pierwszy - stare cisy i kapliczka.
Za oknem puszysta biel, która bardzo mnie cieszy - od razu jest jaśniej, pozytywniej. Tymczasem wpis z pierwszego dnia styczniowego wyjazdu w Beskidy mało będzie miał wspólnego z zimą - będzie w klimatach raczej listopadowych. Mogłabym pójść na całość i wrzucić od razu relację z dnia trzeciego, bo wtedy się działo, ale jestem ze starej szkoły zostawiania najlepszego na koniec. Wiecie - zjadanie kotleta po opchnięciu ziemniaków i surówki, zwijanie szynki w rulonik na kanapce, żeby się nią delektować w ostatnim kęsie i tak dalej. Nie zawsze się opłacało. Po wtłoczeniu w żołądek wszystkich ziemniaków z talerza kotlet nie cieszył tak bardzo.
Jednak w tym konkretnym wypadku obawiam się, że jeśli teraz wstawię to co najlepsze, to potem nie będzie mi się chciało publikować reszty.
To nie znaczy, że w piątek i w sobotę było źle! Cały wyjazd był świetny - dobra ekipa, pogoda bardzo dopisała (nie padało, temperatura na plusie i słońce z każdym dniem wychodziło zza chmur coraz śmielej)... Długości tras idealne, a podejścia - cóż, nienawidzę ich od zawsze i to się raczej nie zmieni, ale w ogólnym rozrachunku opłaca się je znosić. Zresztą błyskawicznie o nich zapominam.
Wyprawę prowadził @klub-wloczykijow, więc znowu mogłam być owcą. Z pierwszego dnia pamiętam niewiele konkretów, wyjątkowo ugrzęzłam we własnych myślach.
Tak z głowy pamiętam tylko stare cisy i uroczą kapliczkę pod Koskową Górą. Na pomoc przychodzą zdjęcia - dobrze jest oprócz mchu i grzybów fotografować praktyczne obiekty.
Dzięki temu z całą pewnością mogę powiedzieć, że wspomniane wiekowe drzewa to Cisy Raciborskiego, rosnące w Harbutowicach. Nigdy nie zgadłabym, że mają ponad 600 lat! Są olbrzymie i wyglądają na zdrowe - trzymają się wspaniale.
Zdobyliśmy też Babicę Zachodnią, 650 metrów, fiu fiu 😎
Zgrywam się, dyszałam jak gruźlik przy podejściach.
Zaledwie parę kroków od Koskowej Góry, przez wyrwę w chmurach zaświeciło słońce. To była dobra wróżba na cały weekend.
Na przełęczy uczestnicy wyprawy, jak na przyszłych przewodników przystało, skupili się na czytaniu panoram; miałam więc sporo czasu na spacer po łagodnym zboczu, na które zresztą można wyjechać samochodem ;)
Prawda, że to wygląda mało zimowo?
Niewątpliwą atrakcją jest urokliwa kapliczna, zbudowana ponad sto lat temu z inicjatywy prywatnego fundatora, Jana Koska.
Horyzont był mglisty, Tatry ledwie przebijały.
Do kapliczki można wejść.
Na zewnątrz było tylko kilka stopni na plusie i wiatr, więc spodziewałam się, że przywita mnie zaciszne, ciepłe miejsce.Tymczasem weszłam do zamrażarki, para ulatująca z ust natychmiast zgęstniała. Być może kamienne ściany wciąż pamiętały mroźną noc.
Albo to zimno było przeznaczone specjalnie dla mnie ;) W takich miejscach zawsze mam wrażenie, że jestem persona non grata.
A ten widok zawsze mnie smuci.
Na plenerach pod Koskową kończą się moje zdjęcia z piątku, co dziwniejsze - zejście do samochodu to wielka, czarna dziura w moim umyśle. Nie pamiętam absolutnie niczego. Bardzo dziwne. Albo odleciałam sama, albo miałam coś w herbacie.
A może to stres i wysiłek po kilku tygodniach fizycznego lenistwa tak mi zresetowały mózg. Kolejne dwa dni były już bardziej świadome. W dodatku @klub-wloczykijow wstawił już relacje z soboty i niedzieli, więc mam elegancką ściągę ;)
Pozdrawiam zimowo ❄️
dzięki za relację - w pogoni za panoramkami umknął mi piękny brzozowy zagajnik pod Babicą a Cisy na moich zdjęciach nie wyglądają tak dostojnie
wspomniana przez @wadera kapliczka to jedna z czterech na "kapliczkowej" trasie w Beskidzie Makowskim.
Wszystkie na trasie ok 12km, łatwo dostępnej (do każdej da się podjechać). Nigdy nie byłem zwolennikiem turystyki kapliczkowej, ale te beskidzkie kryją wiele tajemnic (a w tych bieszczadzkich, choć nie wypada, chowają się zielone anioły...)
Your content has been voted as a part of Encouragement program. Keep up the good work!
Use Ecency daily to boost your growth on platform!
Support Ecency
Vote for new Proposal
Delegate HP and earn more
😘