Polski Nobel na Prokocimiu - niespodzianki z historią w tle.
Porzucony w zeszłym tygodniu filantrop z Prokocimia powraca, a z nim zaginiona fontanna i kreatywni Augustianie. Zamknijmy to co otwarte, by móc pójść dalej, bez oglądania się za siebie.
Osią spacerów w sierpniu i wrześniu była ulica Wielicka - głośna, zatłoczona i śmierdząca spalinami. Zło konieczne, baza wypadowa. Gdy tylko wysiadałam z tramwaju, uciekałam w boczne ulice, ale trudno było zatrzeć pierwsze wrażenie. Nie spodziewałam się, że południowe rubieże miasta mnie czymkolwiek zaskoczą. Zdarzył się jednak taki dzień, że trafiłam w miejsce magiczne, które wessało mnie w inny wymiar, po czym wypluło wprost na ulicę Wielicką w stanie szoku, że dwa tak różne światy mogą ze sobą sąsiadować.
To był dzień sierpniowy, bardzo upalny. Czułam, że będzie inaczej, gdy tylko weszłam w al. Adolfa Dygasińskiego.
Tamtego dnia w menu znalazł się między innymi Park im. Anny i Erazma Jerzmanowskich. Miałam go tylko przejść, ale przyjemny cień sprawił, że zwolniłam kroku.
Krążąc po alejkach trafiłam na pierwszą niespodziankę. Pałac w Prokocimiu?
Niedaleko pałacu, ukryty wśród drzew, stoi pomnik Erazma Jerzmanowskiego. Bywa, że postacie historyczne są awatarami z podpiętym pakietem zasług lub przewinień. Nie ma człowieka - jest zbiór danych. Pan Jerzmanowski nabrał tamtego dnia "ciała".
Jego życiorys jest imponujący, można rzec, że był to Polak wzorcowy. Idealne połączenie romantyzmu (powstaniec styczniowy, emigrant, żołnierz) i pozytywizmu (biznesmen, wynalazca, filantrop, działacz społeczny). Był szlachcicem, jednak prawdziwej fortuny dorobił się w Stanach Zjednoczonych działając w przemyśle gazowniczym, patentując własne wynalazki oraz inwestując. Mówiono o nim, że "rozświetlił Amerykę". Należał do najbogatszych przedsiębiorców tamtych czasów. Dzielił się swoim ogromnym majątkiem wszechstronnie wspierając Polonię. Pod koniec XIX wieku wrócił do ojczyzny. Pochodził z ziemi kaliskiej, ale jako skazany powstaniec nie mógł wrócić pod zabór rosyjski, dlatego osiadł w Galicji, kupując majątek w podkrakowskiej wsi Prokocim. Po powrocie kontynuował działalność filantropijną. Zasilał kasy muzeów, instytucji i szkół, wspierał kulturę i sztukę. Co istotne, pochylał się również nad zwykłymi ludźmi - opiekował się chłopami w swoim majątku, tworzył dla nich godne warunki życia, pomagał indywidualnie.
Pałacyk i park, po którym dziś możemy swobodnie spacerować, należały do Jerzmanowskich. Przez park płynie Drwinka, o której wspomniałam w poprzednim poście. Za rzeczką jest teraz niewielkie osiedle domków jednorodzinnych - kiedyś stały tam domy, w których mieszkali pracownicy dworu.
Jerzmanowski zmarł w 1909 roku, przekazując w testamencie ogromną kwotę na ustanowienie Fundacji Nagród im. Erazma i Anny Jerzmanowskich, zarządzanej przez Akademię Umiejętności w Krakowie. Z jej funduszy w latach 1915-1938 przyznawano wybitnym Polkom i Polakom nagrody zwane "Polskim Noblem". Po wojnie położyli na niej łapska komuniści, ale w 2009 roku powrócono do przyznawania nagród.
Pan Erazm w swoim parku.
W 1910 roku Anna Jerzmanowska sprzedała pałac i park Augustianom, którzy urządzili się w byłych budynkach gospodarczych, a w pałacu otworzyli szkołę. Jedna z alejek parku skręca w stronę otwartego muru, za którym odnajdujemy trochę inny świat, stworzony przez zakonników.
Dróżki i przejścia przez kolejne murki prowadzą w zarośnięte zaułki, sprawiające wrażenie niewielkiego labiryntu - szczególnie podczas pierwszej rundki po terenie.
W budynku byłej dworskiej wozowni Augustianie utworzyli kaplicę, która obecnie jest kościołem (Kościół rektoralny św. Mikołaja z Tolentino).
Niektóre budynki są zaniedbane, a mimo to całe miejsce jest niezwykle urokliwe. Obeszłam je kilka razy, nie mogąc się nacieszyć.
Teren jest otwarty, co oznacza, że spośród zabudowań można wyjść na sąsiednie uliczki, bez konieczności powrotu przez park. Przy ulicy Górników, która biegnie na tyłach byłego majątku, znajduje się jeszcze jeden interesujący obiekt - zabytkowa wieża ciśnień. W przylegających budynkach znajdowała się też oranżeria oraz elektrownia. Jerzmanowski wprowadził swój majątek w XX wiek wyposażając go w prąd i bieżącą wodę.
Wszystko to razem - pałac z ogrodem, zabytkowy park z kilkusetletnimi drzewami, zabudowania gospodarcze zaadaptowane przez zakon tworzą fantastyczny, urokliwy kompleks o wielkiej wartości historycznej, a także (w moim odczuciu) sentymentalnej. Można tu spacerować, ale też modlić się i zwiedzać - w zależności od potrzeb.
Park został zrewitalizowany ledwie dwa lata temu i to widać.
Gdy kończyłam obchód parku zaintrygował mnie narastający szum. Pomyślałam, że to kolejna fontanna i początkowo chciałam ją zignorować. Coś mnie jednak w jej stronę bardzo ciągnęło. Widziałam ją z daleka, bo znajduje się w niewielkim zagłębieniu pomiędzy alejkami. Zbliżając się doświadczałam absolutnej nierealności.
Przez chwilę stałam u szczytu schodków zastanawiając się, skąd to dziwne uczucie. Jak w niektórych snach, gdy niepasujące do otoczenia obiekty materializują się tuż obok mnie bez ostrzeżenia. Na przykład flamingi drepczące pod parapetem w miejscu kaloryfera, albo żarłacz biały pływający pod wersalką.
Olśniło mnie dopiero wtedy, gdy usiadłam na kamiennym cokole fontanny i zanurzyłam rękę w wodzie - natychmiast wróciły obrazy z dzieciństwa. Ja z babcią na rynku, karmimy gołębie. Obowiązkowy przystanek przy fontannie - wycieranie pupą wody z cokołu, pluskanie się w wodzie, głaskanie metalowych żabek...
To fontanna projektu profesora Wiktora Zina, która zniknęła z krakowskiego rynku w 2005 roku. Jej pojawienie się na Prokocimiu okazało się równie abstrakcyjne, co wspomniany rekin krążący pod wersalką. Z tabliczki dowiedziałam się, że po zdemontowaniu przeleżała kilkanaście lat w jakimś magazynie i została zainstalowana w Parku Jerzmanowskich niedawno, podczas jego rewitalizacji. Odtworzenie fontanny wymagało wiele wysiłku, bo niektóre części zaginęły, a projekt nie istnieje. Reakcja mojego wewnętrznego dziecka świadczy o tym, że zabieg się udał. Nie potrafię opisać swojej radości, uwielbiałam tę fontannę. Nowy twór fontannopodobny, który obecnie stoi na rynku, zupełnie mi się nie podoba.
I tak oto mam poważny powód, by regularnie jeździć na Prokocim, choć zupełnie mi z nim nie po drodze. W życiu bym nie pomyślała!
Wszędzie można znaleźć skarb, nawet przy Wielickiej.
Pisząc o historii parku i Jerzmanowskich bazowałam na tabliczkach informacyjnych, szperałam też w internecie, między innymi tutaj:
https://iderepublica.pl/znani-nieznani/indeks/erazm-jozef-jerzmanowski/
https://naszahistoria.pl/polski-nobel-z-podkrakowskiego-prokocimia/ar/10652092
@tipu curate 2
Upvoted 👌 (Mana: 22/42) Liquid rewards.
https://twitter.com/1269307561792151555/status/1588428701548412929
The rewards earned on this comment will go directly to the people( @polish.hive ) sharing the post on Twitter as long as they are registered with @poshtoken. Sign up at https://hiveposh.com.