Ja, kot
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha sprawiło wielbicielom kotów ogromną niespodziankę. Rzadko odwiedzam wystawy, ale na tę pobiegłam już trzy dni po otwarciu. Warto wybrać wtorek - wstęp jest wolny, a zaoszczędzoną kwotę można z czystym sumieniem wydać w kawiarni znajdującej się na terenie muzeum :)
Wystawa Ja, kot - koty w sztuce Japonii i Zachodu to czysty relaks dla kogoś, kto wspomniane sierściuchy lubi. Nawet jeśli na co dzień ze sztuką mu nie po drodze, to przyciągnie go temat :)
Skusiła mnie też druga czasowa ekspozycja (przyznaję, tylko dlatego, że była za darmo) - Kengo Kuma: Eksperyment. Materiał. Architektura. Weszłam na nią bez wielkich oczekiwań, ale zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie! Między innymi dlatego, że w ciekawy sposób nawiązywała (celowo lub nie) do głównej atrakcji.
Zapraszam do zajrzenia na krakowskie kocie ścieżki :)
Na wystawie kociej zbiór prac był bardzo różnorodny. Od malarstwa i grafik wykonanych różną techniką po fotografię, plakat filmowy i reklamowy, modę i popkulturę.
Większości nazwisk nie znałam wcale - moje kontakty ze sztuką są bardzo powierzchowne. Pocieszające, że skojarzyłam choć kilka: Marc Chagall, Wisława Szymborska, Bacciarelli.
Jeden z kolaży Wisławy Szymborskiej :)
Bridges Jones miała zdaje się pomysł, że jak umrze, to zjedzą ją własne koty. Tak mi się przypomniało przy tym obrazie.
Część z tych plakatów mogłabym powiesić u siebie.
Najchętniej kolaż Marty Ignerskiej.
Koty w modzie - ubrania z kolekcji japońskiej projektantki, motywy graficzne stworzył polski grafik Filip Pągowski.
Kitty - który rodzic o niej nie słyszał 😉
Jedno z nazwisk, które rozpoznałam (ignorancja ma jednak jakieś granice) - Marc Chagall i kobieta kot.
Stare drzeworyty japońskie.
Dla podsumowania wystawy wrzucam rosyjską grafikę nieznanego autora z 1860 roku pt. Pogrzeb kota.
Kim jest kot? I czy kiedyś myszy się zbuntują?
Po krótkim odpoczynku w kawiarni zajrzałam na drugą wystawę. Nie będę udawać, że znałam wcześniej nazwisko Kengo Kuma. Z tytułu ekspozycji wnioskowałam, że jest japońskim architektem i z taką wiedzą wkroczyłam w jego świat. Cieszę się, że mogłam poznać bliżej dorobek i filozofię, którą się kieruje. Niezwykle kreatywny człowiek, łączący w swych projektach piękno natury, ekologię i matematykę. Zachwyciły mnie jego realizacje, przedstawione na wystawie zarówno na zdjęciach i wizualizacjach, jak i pod postacią precyzyjnie wykonanych makiet.
Szybko zauważyłam, że w makietach oprócz sylwetek ludzkich umieszczono także koty! Było ich mnóstwo! Wsiąkłam na kilkadziesiąt minut oglądając konstrukcje z każdej możliwej strony.
Kocie detale skradły moje serce ❤️. Znajdziecie je na kolejnych czterech zdjęciach.
Niektóre były naprawdę maleńkie, jednocześnie bardzo precyzyjnie wycięte! Na modelu poniżej sylwetki ludzkie miały około 8 - 10 mm. Kot - jakieś 2 mm :)
Opłaciło się zaglądnąć w każdy zakamarek, bo czekały w nich ukryte niespodzianki:
Zastanawiam się, czy był to przypadek czy chęć nawiązania do kociej wystawy?
Kengo Kuma projektuje też mniejsze formy, m.in. stoiska wystawiennicze, meble i elementy wyposażenia wnętrz. Jednym z eksponatów był lewitujący namiot herbaciany - przezroczysta lekka tkanina unoszona przez balon wypełniony helem.
Zatrzymałam się na dłużej przy wyrobach szklanych. Ich unikalna faktura powstaje dzięki obłożeniu płynnego jeszcze szkła deskami, które podczas dalszej obróbki ulegają spalaniu. Tekstura spalonego drewna pozostaje odciśnięta w szkle.
Obcowanie z ludzką kreatywnością jest inspirujące, jednocześnie budzi we mnie lekką zazdrość...
Na wystawie znalazłam też kilka odręcznych projektów mistrza. Uświadamiają, że nawet najbardziej skomplikowane i monumentalne dzieła zaczynają się od wizji - kilku kresek i kropek.
Najlepiej, jak się nie ma oczekiwań, wtedy wszystko co się dostaje jest bonusem. Tak było w przypadku mojego spotkania z panem Kengo Kuma. Spędziłam kilka chwil w lepszym świecie.
Fajne, trzeba będzie się wybrać.
Ten obraz z kotem zjadającym zwłoki kobiety wygląda mi na Waliszewską — zgadłem?
Autorką tego obrazu jest Karolina Jabłońska (nie żebym się znała, robiłam fotki niektórym podpisom), natomiast Aleksandra Waliszewska też widnieje na ulotce z listą autorów.
Podobał mi się bardzo też ten obrazek, ale niestety nie zarejestrowałam autora:
Cat eating a human seems a bit too realistic right? XD
A little bit :D
This author often creates such works - full of violence and disturbing.
The guy needs therapy then…
beautiful place and a lot of history
https://twitter.com/AnointingAzubu3/status/1502200937141653508
The rewards earned on this comment will go directly to the person sharing the post on Twitter as long as they are registered with @poshtoken. Sign up at https://hiveposh.com.
Those paintings were impressive 🐱🐱🐱