Kobieca siła wyrażona w portrecie
Anna Bilińska- Bohdanowiczowa
Urodziła się 8 grudnia 1854 roku w Złotopolu (ówczesne Kresy, obecnie część Ukrainy), herbu Sas. Zmarła 8 kwietnia 1893 roku.
Najstarsza z rodzeństwa, już od dziecka przejawiała zainteresowanie plastyką i muzyką. Powstanie styczniowe 1863 na Kresach Wschodnich odbiło się zsyłkami w ich głąb. Ojciec Anny, lekarz, angażował się do pomocy zesłanym, w taki tez sposób Anna pobiera naukę rysunku u Michała Elwiro Andriolliniego oraz Ignacego Jasińskiego (1869/72). Anna uczy się także gry na pianinie.
Ówcześnie, lekcje sztuki i muzyki były pożądane w edukacji dziewczynek i młodych panien z tzw. „Dobrych domów”, jednak nie wiązało się to z przyszłością studiów czy podążania w tym kierunku jako zawodowym. Szczególnie, że uczęszczanie na lekcje rysunku do szkoły nie było uważane za właściwe, a wręcz zbędne dla „panien na wydaniu”. Stopniowo pogląd ten zaczął się zmieniać po drugiej połowie XIX wieku. Panny z „dobrych domów” zachęcano raczej do subtelnych kompozycji kwiatowych, czy pejzaży.
W 1875 roku przenosi się wraz z rodziną do Warszawa, gdzie pobiera lekcje w konserwatorium, a dwa lata później rozpoczyna naukę w prywatnej Klasie Rysunkowej Wojciecha Gersona. To tam poznaje Zofię Stankiewicz i Klementynę Krasowską.
Szkoła ta podzielona jest na część męską i żeńską, w której panują raczej restrykcyjne zasady. Dla panien, nauka wygląda zdecydowanie inaczej, bardziej ubogo w program i konserwatywnie - kobiety nie mogą rysować aktów (spowodowałoby to nie tylko zgorszenie, ale także dolegliwości natury zdrowotnej). Kobiety zajmują się więc portretem, kopią, martwą naturą, rzadziej jakimś pejzażem. Gerson zdecydowaną wagę przykłada do prawidłowego odwzorowania natury: autentyczności detali, a także rysunku, który stanowi najistotniejszą część obrazu. Lekcje odbywają się trzy razy w tygodniu, każda po dwie godziny.
Jednakże taka ilość przy godzin, przy postanowieniu Anny by zostać dobrą malarką była zdecydowanie zbyt mała.
Kobiety, które chciały coś osiągnąć w sztuce miały mocno pod górkę. Jedynie prywatne pracownie artystów były chętne aby uczyć, a z ośrodków, które dopuszczały kobiety do kształcenia ponadpodstawowego z zakresu wiedzy malarskiej były Monachium, Paryż oraz Rzym. Zdecydowanie lepszym wyborem był Paryż. Zanim to się jednak stanie i Anna wyjedzie na naukę, wpierw dzięki przyjaźni a także opiece nad Klementyną Krassowską, ma możliwość podróży po najważniejszych ośrodkach sztuki europejskiej - Wiedeń, Rzym, Mediolan, Paryż, Londyn czy Monachium - to tam ma możliwość oglądania Rafaela i Caravaggio, a także w Wiedniu poznaje swojego przyszłego narzeczonego, również artystę - Wojciecha Grabowskiego, brata Andrzeja, również malarza. Wojciech jednak mieszka na stałe we Lwowie i podróżuje głównie po Galicji, zatem uczucie jest wystawione na dystans i próbę.
Na kursie rysunku w Warszawie, Anna zaprzyjaźnią się z Zofią Stankiewicz. Przyjaźń ta jest na tyle ważna, że to z nią, a w zasadzie u niej, Bilińska mieszka później w Paryżu. Rodzina Zofii była zamożna, dzięki czemu mogła wspomagać córkę za granicą. Łaskawym okiem patrzyli także na Annę, która do Paryża przyjechała w wieku 28 lat z niewielką kwotą zebraną przez jej ojca.
Bilińska zjawia się w Paryżu w 1882 roku. Zamieszkuje przy słynnym Boulevard du Montparnasse - ówczesnej bohemie artystycznej a także znanej polskiej dzielnicy.
Finansowo wspiera ją również Klementyna.
Zajęcia w Akademii rozpoczynają się od 9 i trwają do 5. Czesne wynosi 400 franków i jest
ono dwa razy wyższe niż dla mężczyzn. Tak samo również jest z korektami.
Jednakże zasługi profesora Rudolphe’a Juliena są wielkie - to on jako pierwszy wprowadził dzienną naukę sztuki dla kobiet, „wywrotowe” są także jego poglądy - kobiety dorównują talentem mężczyznom.
Anna jest zaaferowana nauką. Pieczołowicie wykonuje wszystkie zadania.
W czasie swojego pobytu w Paryżu, malarka wraz z koleżanki zaprzyjaźnią się także z Józefem Chełmońskim, który był swoistym mentorem młodych kobiet. Jego rady, by Bilińska szybko wystawiła jakieś spore płótno na salonie, a także w poszukiwaniu czegoś więcej oprócz odwzorowania natury, Anna bierze sobie te rady do serca.
Jest ambitna i zawzięta, a jej celem jest zdobycie srebrnego medalu w konkursie szkoły. Wpierw zdobywa go Zosią Stankiewicz, jednak już wiosną 1883 roku udaje jej się to. Korespondencje z Wojtkiem Grabowskim są coraz rzadsze.
Anna postanawia wyprowadzić się i wynajmuje mały pokoik, około 9m2. Z jego okienka widzi głównie dachy i kominy Paryża. Jej sytuacja materialna pogarsza się, ojciec nie jest w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb córki. W jej życie wkrada się bieda, głód i lekceważone przeziębienia, które później odbiją się mocno na jej zdrowiu.
Autoportret, 1884
klik
Wydarzenia, które miały miejsce w latach 1884/86 mocno wpłynęły na życie i twórczość artystki. Najpierw umiera jej ojciec, niedługo później przyjaciółka Klementyna Krassowska, a w 1885 - Wojciech Grabowski.
Przez kolejne dwa lata malarka wracała do sił. Służyły jej wyjazdy do Normandii, a także opieka rodziny i przyjaciół.
Autoportret z paletą z 1887 roku jest zamknięciem tego rozdziału, pogodzeniem się ze stratą, zrozumieniem emocji.
Wysłany na Salon Paryski tego samego roku, to tak naprawdę zwyczajny obraz przedstawiający artystę w pracowni.
Bilińska ubrana w skromną, czarną sukienkę, siedzi na tle zwykłej brązowej kotary. Ma rozmierzwione włosy, w ręku trzyma pędzle, które są dosłownie oderwane od pracy.
Jednak to nie jest to, co przyciąga widza.
Te ciemne oczy i okalające kosmyki twarz, delikatny uśmiech i wzrok skierowany na widza - to jest prawdziwa artystka, malarka, nie kobieta-muza, naga, nimfa czy zwyczajnie piękna dama. Nie, to kobieta silna i świadoma siebie, wyrwana z pracy, wręcz "męska".
Artystka nie idealizowała siebie - jej twarz jest naznaczona zmęczeniem, przeżywanym cierpieniem, brakiem idealizacji i zbędnych upiększeń. Krytycy docenili szczerość i tę swoistą prostotę kontrastująca z widokiem salonowych panien.
Te wszystkie cechy, przychylność krytyków i siła obrazu, zwracają uwagę jurorów, którzy przyznali mu złoty medal, co dla kobiety – w dodatku cudzoziemki – było wielkim wyróżnieniem. Malarka odnosi pierwszy, wielki sukces.
Anonimowy korespondent „Gazety Polskiej” dość ogólnikowo stwierdził, że: „Przede wszystkiem uderza ów portret wyrazem twarzy, uchwyconym z nieporównaną siłą i prawdą”.
Henryk Struve: „Portret ten nie odznacza się wprawdzie szczególną pięknością, ale świadczy o takiej bezpośredniej prostocie i naturalności w pojęciu przedmiotu i, przy wielkiej prawdzie i wyrazistości, wykonany jest z taką subtelnością techniki, że dla tych względów zasługuje w zupełności na rozgłos, jaki sobie zjednał”.
Zaś Seweryna Duchińska zauważa: „Wszyscy sprawozdawcy przyznają malarce naszej oryginalność i męzką siłę pęzla, śmiałość, poczucie prawdy, harmonię tonów, smak wytrawny i niezwykłą prostotę”.
Jeszcze tego samego roku artystka wysyła obraz na Wystawę Sztuki Polskiej w Krakowie, a stamtąd do warszawskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych – na obu ekspozycjach został nagrodzony. W 1889 roku ten sam obraz zdobył medal na Wystawie Powszechnej w Paryżu.
Dodając jeszcze jeden, ważny obraz, również autoportret - Autoportret niedokończony z 1893 roku, zamówiony przez hrabiego Ignacego Milewskiego - Bilińska była jedyną kobietą, której twórczość on poważał, jedyną, która znalazła się w jego kolekcji i która funkcjonowała samodzielnie.
Ten portret również jest niesamowity, pokazuje niezwykły warsztat i umiejętności, a przede wszystkim siłę charakteru malarki.
Polecam uwadze także książkę autorstwa Sylwii Zientek "Polki na Montparnassie".