Historia jednego lutowego wschodu słońca.
(Edited)
-Hmmmmm, nigdy nie byłem w nad morzem w zimie...
-Jedziemy?
-Jedziemy!
Wybór pada na weekend w Gdyni.
Kupujemy bilety na kolej, do Trójmiasta mamy dostać się w nocy z piątku na sobotę.
Kilka dni przed wyjazdem sprawdzamy prognozę pogody.
Optymizmu w tym względzie brak, ma padać, planów jednak nie odwołujemy.
W końcu docieramy do celu. Sobota, kilka minut po szóstej rano.
Jest jeszcze ciemno. Pochmurno.
-Chodźmy na plażę, na wschód słońca!
-Ale przecież nawet tego słońca nie zobaczymy...
-Chodźmy...
-No dobra...
Z dworca na plażę niedaleko, po drodze lekko kropi deszcz i mocno wieje.
Wchodzimy na plażę a tam po chwili to:
Zachwytom nie było końca...
Byliśmy nad morzem, mogliśmy wracać...
...ale zostaliśmy do niedzieli ;)
0
0
0.000
0 comments