[PL / ENG] My Actifit Report Card: March 21 2024

Po czym poznać, że Asia szykuje się na powrót do formy?
Po zdrowym odżywianiu!
Zamiast po prostu wtrąbić tabliczkę czekolady jak zwykle, tym razem rozkruszyłam ją w miseczce z wysokoproteinowym serkiem wiejskim oraz borówkami. Zbilansowany posiłek!

How can you tell if Asia is getting ready to get back into shape?
After healthy eating!
Instead of just adding a chocolate bar as usual, this time I crumbled it in a bowl with high-protein cottage cheese and blueberries. A balanced meal!

Plus, sporo się nachodziłam w tym dniu - choć o marcowej @poprzeczka mogę i tak już dawno zapomnieć. Kwietniowa się też nie zapowiada. Ale w wakacje, kto wie, może będą lepsze osiągi.
Tak, wspominam poprzeczkę celowo :) warto czytać posty do końca :)

Plus, I was in a lot of trouble that day - although I can already forget about the March @poprzeczka. April is not promising either. But during the holidays, who knows, maybe there will be better performance.
Yes, I mention the bar on purpose :) it's worth reading the whole posts to the end :)

Na obiad robiliśmy sobie z Bomblem tortille, lecz okazało się kiepskim pomysłem. Moja miała być z ostrym kurczakiem i większą ilością cebuli, Bombelek miał dostać za to łagodną rybkę i brokuły, bo ostatnio lubi najbardziej na świecie. Tylko, że jak nałożyliśmy składniki i pozawijaliśmy tortille to uparł się, że chce jeść koniecznie tą moją. Spróbujcie odwieść niespełna trzylatka od pomysłu, że chce zjeść to, a nie tamto, powodzenia. Myślałam, że ugryzie i zmieni zdanie, ale nie. Jadł i buczał, że za ostre. A potem chciał sprawdzić, co to takie ostre, odwinął ją i wszystko mu wypadło. Możecie sobie wyobrazić, jaka to była rozpacz.
Jako doświadczona Mama Wam podpowiem: zawsze miejcie w pogotowiu gotowe pierogi z dobrym składem. Zawsze. Nawet jak w planie jest pyszny kolorowy obiad. Bo nigdy nie wiesz.

Bombel and I made tortillas for dinner but it turned out to be a bad idea. Mine was supposed to be with spicy chicken and more onion, while Bombelek was supposed to have mild fish and broccoli, because lately he likes it the most in the world. But when we added the ingredients and wrapped the tortillas, he insisted that he wanted to eat mine. Try to dissuade a three-year-old from thinking that he wants to eat this and not that, good luck. I thought he would bite and change his mind, but he didn't. He ate it and grumbled that it was too spicy. And then he wanted to check what was so sharp, he unwrapped it and everything fell out. You can imagine what despair it was.
As an experienced mother, I will give you a hint: always have ready-made dumplings with good ingredients at the ready. Always. Even if the plan is to have a delicious, colorful dinner. Because you never know.

Jeśli zaś chodzi o wizytę u lekarza, to trochę cyrk. Moja lekarka już od paru tygodni sugerowała, że mam prowadzić ciążę w szpitalu, a nie u niej, ale na wizytach szpitalnych skupiają się tylko na wynikach przeciwciał i przepływach - i nie sprawdzają nic innego. Wizyta trwa dosłownie 3 minuty i serio nie czuję się tam należycie zaopiekowana pod kątem całej ciąży. Więc uparcie powracam do mojej lekarki. A tym razem powiedziała wprost: ona mnie nie może już przyjmować, jest ustawa (chyba właśnie pisowska, związana ze wspaniałą ochroną życia), jak jest ciąża patologiczna - a na liście wymienionych patologii jest wskazany konflikt serologiczny - ciąża musi być prowadzona w odpowiedniej placówce, ona nie ma takich uprawnień. Jest świadoma problemu - jej pacjentki dostają terminy w poradni patologii ciąży z terminem przekraczającym planowany termin porodu xDDDDD Więc ustawa ma się świetnie.
Na szczęście opisałam jej szczegółowo, jak wyglądają wizyty w tej poradni, i zapewniłam, że będę tam też pod kontrolą, ale bardziej ufam jej kompleksowym badaniom, bo tam to jednak nie wygląda to tak, jakbym chciała. No i zgodziła się przyjmować mnie nadal, mimo, że ryzykuje, że "pójdzie siedzieć". Wszak już niedługo. Coraz bliżej, tak naprawdę prawdopodobnie i tak została nam już tylko jedna wizyta.

When it comes to visiting a doctor, it's a bit of a circus. My doctor has been suggesting for a few weeks that I should continue my pregnancy in the hospital, not at her place, but during hospital visits they only focus on antibody results and blood flow - and do not check anything else. The visit literally lasts 3 minutes and I seriously don't feel properly cared for throughout my pregnancy. So I stubbornly return to my doctor. And this time she said directly: she can no longer accept me, there is a law (probably the PiS Act, related to the wonderful protection of life) when there is a pathological pregnancy - and the list of listed pathologies includes a serological conflict - the pregnancy must be carried out in an appropriate facility, she has no such powers. She is aware of the problem - her patients receive appointments at the pregnancy pathology clinic with a deadline exceeding the planned date of delivery xDDDDD So the law is doing great.
Fortunately, I described to her in detail what visits to this clinic look like and assured her that I would also be under control there, but I trust her comprehensive tests more, because there it doesn't look like I would like. And she agreed to continue taking me in, even though she risks "going to jail." After all, it will be soon. We're getting closer, in fact we probably only have one visit left anyway.